A ja dalej warkę warzę – piwo domowe ciąg dalszy

Warka, bardzo gorzka
Warka, bardzo gorzka

Od czasu gdy pisałem o robieniu swojego piwa minęły dokładnie dwa miesiące. I co się dzieje? Więc nadal jestem heretykiem piwowarem, już posiadaczem nie jednego tylko dwóch fermentatorów, moja spiżarka o powierzchni 1.2m^2 nie chce pomieścić więcej butelek z piwem, znajomi nauczyli się że jak wpadać to bez piwa(albo kulturalnie przyniosą 2 a potem zapytają czy mam jakieś swoje) bo ja mam dużo. Ogólnie jest to bardzo wdzięczne hobby i z każdą kolejną warką nastawioną otrzymuję lepsze rezultaty. Mam już dobrego belga, przyjemne jasne full, wytrawne ciemne i wyraziste pszeniczne z nutą belga. Dziś nastawiłem mega goryczkowe czerwone chmielone Nowo Zelandzkim “Green Bullet”.

Dlaczego heretykiem? Ponieważ nie robię tego jak “prawdziwy” piwowar! próbując zasięgnąć większej wiedzy na temat warzenia piwa skierowałem się na fora dla amatorów piwowarów(chociaż oni mają się za ekspertów), niestety tam gdzie wybaczone jest robienie piwa na “skróty” przy pomocy ekstraktów słodowych i brew kit’ów przy pierwszej czy drugiej warce lecz kolejne są nie wybaczalne. “Zaprawieni w bojach” piwowarzy prześcigają się w utrudnianiu sobie życia przy robieniu tego bardzo prostego trunku, jest to porównywalnie do hipsterów którzy jeżdżą na rowerach z ostrym kołem bez hamulców tłumacząc że tak jest lepiej. Są bardzo krytyczni a wręcz drwią z tych co nie spędzą kilku dni na tworzeniu unikalnej, jedynej w swoim rodzaju warki która ma dać lepszą odmianą kupnego w sklepie piwa. Więc za ich pomoc podziękowałem widząc hejtowskie wpisy zdobiące liczne wątki i dyskusje.

Robienie piwa jest proste, jak reklama wielu masowo produkowanych marek – potrzebna jest woda, słód, drożdże i chmiel.  Woda pochodzi z 5L baniaków z wodą z marketu, słód z gotowych ekstraktów słodowych gdzie cała robota z śrutowaniem, trawieniem słodu enzymami, filtrowaniu, klarowaniu ect jest zrobiona przez zakład w Czechach lub Polsce za mnie, chmiele w formie granulatu, a drożdże zwykle mam z odzysku z piwa nie filtrowanego które ma drożdże na dnie, wystarczy je zlać, lekko podkarmić cukrem w sterylnych warunkach i mnożą się jak głupie. Pomieszać to wszystko w odpowiedniej kolejności i mamy piwo. Będzie ono tańsze niż butelkowe, smaczne i bez dodatków w formie czystego alkoholu czy rozwodnione na potęgę. Więc nie zamierzam zrezygnować z gotowych ekstraktów słodowych, jest to wygodniejsza i czystsza forma słodu, mniej pracy oraz większa sterylność przy warzeniu są wielkimi plusami.

Butelki pozyskuję od kolegów którym mówię by nie wyrzucali bezzwrotnych tylko myli i przynosili do mnie, a kapsle kupuję wraz ze składnikami na kolejne warki. 100 kapsli kosztuje 5zł. Można by nawet powiedzieć że działam ekologicznie i z myślą o środowisku ponieważ nie poddaje bezzwrotne butelki powtórnym i kolejnejnym napełnieniom, złużywam mniej gazu/prądu do otrzymania warki oraz nie używam chemicznych środków do dezynfekcji butelek czy fermentatora.

To samo tyczy się samego procesu warzenia, w garnku 7L doprowadzam wodę i ekstrakty słodowe do wrzenia (trwa to około 20min) wyłączam ogień dodaje chmiel (to się nazywa nachmielanie) i czekam, w temperaturze od 100 do 80 stopni C. chmiel oddaje goryczkę do brzeczki, po 80 stopniach już mniej goryczki a więcej aromatu. Wlewam wodę do fermentatora z sterylnych baniaków z marketu, dodaje zawartość garnka i uzupełniam pozostałym płynnym ekstraktem  (zwykle używam około 3.4 – 4kg płynnego ekstraktu z czego połowa jest podgrzewana a połowa rozpuszczana na zimno), drożdże można dać jak całość ma 30 stopni albo miej, zamykamy pokrywę, uzupełniamy poziom wody w fermentówce i czekamy aż zacznie fermentować co widać w “bulkaniu” fermentówki. Po 7 dniach dodaje się chmiel na zimno do brzeczki(chmielenie na zimno) i trzymam kolejne 4 dni po czym butelkuje i odkłada na szybko zapełniające się półki w spiżarce. Proste!

Co mnie trochę dziwi w prześciganiu się amatorów piwowarów? Tworzą istny kociołek Panoramixa ze słodów które trzeba śrutować(rozdrobnić), 1kg tego, 0.5kg tego, 400g tego i jeszcze dodatki a na koniec i tak dodadzą ekstrakt… potem trzeba to podgrzewać w 30L garnku przez godzinę lub więcej w temp 70 stopni – by ogrzać taką mieszankę trzeba 2 – 3 godz  a potem całość stygnie – trwa to dwa razy dłużej, następnie trzeba by odcedzić łupiny i inne cząsteczki stałe by nie pływały w brzeczce i jeszcze raz zagotować by było sterylne, potem jeszcze nachmielanie, roboty na cały dzień i studzenie przez noc. Totalny przerost formy nad treścią. Słód nie wnosi tyle smaku (chyba że pszeniczny czy palony) by tak mieszać – to nie moje słowa tylko technologa żywności. Jak się chce iść na konkursy i wygrywać nagrody OK, można się namęczyć, jak chce się zrobić piwo i cieszyć się nim oglądając mecz, ekstrakt i 20min podgrzewania wystarczy. Prawie każdy ekstrakt da radę, nawet kukurydziany, planuje zrobić bezglutenowe piwo (a propo bycia trendy i hipsterem) dla koleżanki mojej dziewczyny, dla niej piwo odpada bo jest uczulona na gluten, więc piwo z ekstraktu kukurydzianego jest rozwiązaniem, taki amerykański Colt 45 czy Old English w wersji chmielonej.

Za to utrzymanie czystości butelek to inna sprawa, tematy na forach typu “jak wyczyścić pleśń z dna butelki?” są komiczne – dlaczego doprowadziłeś do stanu gdzie jest pleśń w butelce!!?? wystarczy je wypłukać po wypiciu a potem umyć w zmywarce, moi znajomi jak przychodzą już maja we krwi że butelki po piwie opłukuje się w zlewie i stawia czyste na blacie. Widziałem genialne propozycje – “ja używam kreta i szczotkuje” super! może jeszcze domestos i strychnina? zabije również możliwe szczury, koty i małe ptaki które ci się zalęgły w tych butelkach. Albo jeszcze fajniejsze – wygrzewanie butelek w piekarniku. Po pierwsze szacunek dla tego który zmieści 50 butelek w piekarniku i wygrzeje je do ponad 100 stopni. Gdy ostygną są równie narażone na zanieczyszczenie bakteriami i pleśniami w powietrzu jak w każdym innym sposobie dezynfekcji, zmywarka z cyklem sterylizacji butelek dla dzieci zrobi wszystko w godzinę 20min i butelki zaraz po wyjęciu można napełniać i kapslować. Plus mniejsze koszta niż trzymać butelki w piekarniku.

Chmiele dużo dają i chyba trzeba najbardziej się skoncentrować jaki chmiel użyć, polskie są słabo aromatyczne z wyjątkiem Jungi która naprawdę daje radę.  Bardzo lubię cascadę z USA i columbus oraz sybillę a z brytyjskich goryczkowego admirała.

Cóż dziś nastawiłem kolejną warkę, zobaczymy co z tego wyjdzie ma 14% ekstraktu i jest dobrze goryczkowa może być całkiem fajna. I jak zwykle z ekstraktów słodowch.

 

 

 

 

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *