Gdy słyszymy słowo “schabowy” pewnie przed oczami mamy cienko rozbity plaster schabu wieprzowego, trzy razy panierowany w bułce, mące, jajku i bóg wie czym jeszcze i smażony na smalcu lub dużej ilości oleju, podany z hałdą tłuczonych ziemniaków polanych stopionym masłem lub skwarkami i równie dużą porcją kiszonej kapusty na ciepło z kminkiem i cebulą. Jak polskie by to nie było, to ani zdrowe ani dietetyczne ani bogate w składniki odżywcze. Tego robić dziś nie będę! za to mam zdrowszą mniej tłuszczową propozycję a dokładnie plastry schabu powoli duszone w sosie własnym, podane z gotowanym pęczakiem i fasolką szparagową.
Co trzeba?
- 1 kg schabu wieprzowego pokrojonego w 2 cm plastry
- 2 średnie cebule, drobno pokrojone w kostkę
- 1 kostka rosołowa smak według uznania ja użyłem drobiowej
- 1 łyżka stołowa ostrej papryki
- 1 łyżka stołowa majeranku
- 1 łyżeczka mielonego pieprzu
- 2 łyżki stołowe musztardy sarepskiej
- 1 łyżka mąki ziemiaczanej
- woreczek (100g) kaszy pęczak
- 1 mrożonka krojonej zielonej fasolki
- 1 łyżka oleju rzepakowego do smażenia
Jest to typowy slow food, nie wolno się śpieszyć, nie będzie to gotowe w 15min jak w programach J. Olivera, to jest potrawa na weekend albo na wieczór by mieć co jeść w pracy i nie polegać na panu kanapce.
W dużej głębokiej patelni lub rondlu, podgrzewamy olej i rzucamy na niego cebulę i kostkę rosołową. Przez 5 min podsmażamy, gdy cebula będzie szklista podlewamy pół szklanką wody i podduszamy jeszcze 10min, będzie to bazą na nasz sos. Plastry schabu układamy na cebuli tak by miały dobry kontakt z ciepłem, redukujemy ogień, przykrywamy patelnię i zaczynamy dusić. Normalnie bym jednak uderzył ten schab kilka razy młotkiem do mięsa by plastry były cieńsze i kruchsze ale będziemy to dusić z godzinę lub więcej więc i tak będą rozpadające i soczyste (jednak jeśli macie jakieś frustracje życiowe a na siłownię nie chodzicie to uderzcie sobie kilka razy dla poprawienia nastroju). Po około 20 min duszenia mięso puści soki i zrobi się więcej płynu na patelni, wtedy dodajemy przyprawy i musztardę mieszamy, upewniamy się że mięso jest przykryte sosem i dalej dusimy z 45min albo i godzinę (jeśli sosu nie będzie wystarczająco można wszystko podlać wodą lub np. czerwonym winem).
Na koniec wypadało by lekko zagęścić sos, tu moja mama i babcia pewnie zrobiły by zasmażkę na mące i wrzuciły do sosu, i znów oprę się tradycji i nie wrzucę do mojego sosu smażonej mąki na maśle tylko rozrobię 1 łyżkę mąki ziemniaczanej w 1/3 kubku zimnej wody, rozmieszam dokładnie, zrobię miejsce na patelni układając kotlety jeden na drugim przy bokach i wleję roztwór wody z mąką ziemniaczaną. Nie wyłączając ognia pod patelnią mieszam energicznie a ciepło sprawi że skrobia zagęści wszystko bez zbytniego dodawania tłuszczu.
Na koniec pęczak i fasolka, tu jest to proste, pęczak gotuje się przez 15-20min w osolonej wodzie w woreczku (lub bez), gdy mamy 5min do końca gotowania odlewamy część wody, wysypujemy pęczak z woreczka i zasypujemy mrożoną fasolką, przykrywamy i czekamy aż się to zagotuje, fasolka się odmrozi a pęczak dojdzie, potem tylko kwestia odcedzenia i podania z mięsem. Takie danie doskonale sprawdza się na drugi i trzeci dzień odgrzane w mikrofali w pracy, opisana tu porcja to 3 dni obiadów dla mnie.
Całość ma mało cukrów, trochę więcej węglowodanów złożonych, dużo białka i witaminy C oraz E, bezglutenowa potrawa to nie jest bo pęczak zawiera gluten, ale można by go zastąpić ryżem.
Smacznego.