Kurczak Generała Tso możliwie najlepszy kurczak z kuchni azjatyckiej

 

Pochodzi z Chin, jest wiele opowieści jak zostało wymyślone ale większość zaprzecza że była to potrawa przygotowana specjalnie dla Tso Tsung-t’ang. Dziś w USA nie ma nic bardziej popularnego w restauracjach z jedzeniem mandaryńskim i chińskim. Jest wszystkim tym co się chce w kurczaku, smażony na głębokim oleju, w panierce, z aromatycznym pikantno-słodkim sosem który oblepia każdy kawałek, niebo w gębie!

Niestety w Polsce danie to nie zyskało na popularności wśród barów azjatyckich, znalazłem go w restauracji o mało azjatyckiej nazwie Regina gdzie był prawie jak ten który jadałem w NYC. Niestety “prawie” to nie to samo co “identycznie” tu kucharz raczej nigdy nie jadł tego “autentycznego z USA” i coś brakowało, plus (a raczej minus) porcja była mała i bez dodatków, za to relatywnie droga ponieważ za bardzo ozdobny 15cm talerzyk kurczaka bez ryżu, surówki czy innego warzywa trzeba zapłacić 19zł. Fascynujące jest jak restauracje które mają się za wyższą klasę niż klasyczny “chińczyk” każą sobie płacić za zwykły gotowany biały ryż i surówkę/warzywa (czasem nawet 10zł) gdzie w takim prostym barze dostanę jedno i drugie plus górę mięsa za 13zł. Składniki do zrobienia 800g tej pyszności kosztowały mnie trochę więcej niż 20zł. Dlatego warto umieć gotować i nie przepłacać.

Oto co trzeba i jak się robi.

Kurczak:

  • 800g kurczaka, najlepiej filety podudzia ale pierś również da radę
  • mąka do panierki
  • jajko lub dwa by lepiej się panierowało
  • jasny sos sojowy
  • olej sezamowy
  • wino ryżowe

Kurczaka kroimy w małe kawałki nie większe niż 5cm i marynujemy w mieszance sosu sojowego, wina ryżowego i oleju sezamowego. Najlepiej przez noc ale jak nam się śpieszy to kilka godzin też wystarczy.

W garnku na frytki lub frytkownicy nagrzewamy olej. W tym czasie wyjmujemy kurczaka, kawałek po kawałku maczamy w rozbełtanym jajku a później mące kompletnie pokrywając każdy kawałek. Smażymy w małych partiach (chyba że macie gastronomiczną frytkownicę) by ładnie się usmażyły na złoty kolor. Wyjmujemy i odkładamy na ręczniki papierowe by lekko wciągnęły nadmiar oleju.

Sos:

  • pół szklanki sosu sojowego
  • pół szklanki octu ryżowego
  • pół szklanki wina ryżowego
  • łyżka cukru
  • łyżka startego imbiru
  • 3 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę
  • chilli (najlepiej świeże ale jak nie mamy to płatki powinny wystarczyć)
  • skrobia ziemniaczana lub kukurydziana 1 łyżeczka

Wszystko z wyjątkiem skrobi wrzucamy do woka i doprowadzamy do wrzenia. Jeśli używacie świeżego chilli, pokrójcie je bardzo bardzo drobno. Próbujemy, powinno być słodkie, ostre, lekko kwaskowe i przesiąknięte imbirem. W odrobinie wina rozrabiamy łyżeczkę skrobi i wlewamy, nasza zupa winno-octowo-sojowa powinna zgęstnieć do konsystencji sosu. Wtedy wrzucamy kurczaka i energicznie nim potrząsamy w woku. Sos ma pokryć każdy kawałeczek kurczaka. Wtedy wykładamy na talerz. Możemy podawać samo jako zakąskę, na ryżu czy ze smażonym makaronem. Dekorować szczypiorkiem i prażonym sezamem. Zapijać dobrym amerykańskim burbonem.

Powodzenia!

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *